Bo na podstawie słów twoich ...

 

Nauczycielu z Nazaretu,

mówisz tak bardzo jednoznacznie:  na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. Rozmyślam nad tymi Twoimi słowami i … nad wczorajszym Dniem Nauczyciela. To piękny dzień. Dzień ciepłych słów, kwiatów, laurek od najmłodszych i podziękowań od rodziców, dzień, w którym w wielu szkołach odbywają się uczniowskie ślubowania.

Wsłuchuję się w piękną rotę jednego z nich i zastanawiam się nad wartością słowa w naszej nauczycielskiej i wychowawczej pracy. Najpierw: na ile te, wypowiadane z takim przejęciem słowa uczniowskiego ślubowania staną się dla tych młodych ludzi, naprawdę zobowiązaniem do pracy nad sobą? A później: na ile treści, które ci młodzi ludzie, na progu kolejnego etapu edukacji, uroczyście wypowiadają z naszej, dorosłych inicjatywy - przecież my, dorośli piszemy szkolne statuty i wpisujemy w nie rotę uczniowskiego ślubowania – staną się wskazówką do naszej dalszej, konsekwentnej pracy wychowawczej? Czyż nie bywa i tak, że uczniowskie ślubowanie, to tylko piękny szkolny ceremoniał, jedna z wielu uroczystości, która niewiele ma wspólnego z  codzienną rzeczywistością? Pogłębia jedynie w młodych umysłach ten – coraz częstszy w naszej codziennej rzeczywistości – rozdźwięk pomiędzy słowem, myśleniem i czynem. Tak jakby jedno z drugim niewiele miało wspólnego, jakby każde służyło jedynie doraźnemu zyskowi, temu, co pożądane, wygodne, dobre dla mnie, według moich kryteriów oceniania.

Szkoła jest miejscem, w którym słowo jest podstawowym narzędziem pracy. Służy nie tylko komunikowaniu się i nie tylko przekazywaniu wiedzy. Przede wszystkim służy kształtowaniu umysłów i serc. I jako takie ma ogromną moc oddziaływania. Od tego jak je wypowiadamy i jaką ma ono najpierw wartość dla nas, nauczycieli, zależy czy będzie jedynie pustosłowiem, czy też będzie się w nim kryła mądrość i moc Boża sprawiająca, że spełni ono swoje posłannictwo. A my, którzy je wypowiadamy, poprzez powierzoną nam pracę, wypełnimy Twoją wolę Panie, który nas posłałeś, na tym miejscu właśnie i w takiej roli postawiłeś.

I nie myślę tutaj jedynie o katechetach, polonistach i nauczycielach historii, którym przypisuje się większą niż innym moc wychowawczego oddziaływania poprzez przekazywane treści. Myślę o takich jak ja, o matematykach, fizykach, chemikach, biologach. Czy to, czego uczymy i jak uczymy ma moc ukazywania piękna stworzenia i wielkości Stwórcy? Myślę o tych moich koleżankach i kolegach, którzy w pokojach nauczycielskich są traktowani trochę tak, jakby im było w tej pracy łatwiej, bo tego, co uczą nie wymaga się na kolejnych egzaminach i sprawdzianach, bo nie poprawiają stosów zeszytów i klasówek - o nauczycielach plastyki, muzyki, wychowania fizycznego i innych. Czy ukazują piękno, jakie Ty, Stwórca ukryłeś w każdym ludzkim działaniu? Czy uczą, że każdy talent jest wielki i nikogo Ojciec niebieski talentu nie pozbawił?

Czy wszyscy, bez względu na nauczany przedmiot i wykonywaną w szkole pracę, pozwalamy swoim życiem i sposobem podejmowania naszego nauczycielskiego powołania, byś Ty, Nauczyciel z Nazaretu, Słowo, które stało się Ciałem, posługiwał się nami, sprawiał, by  padające w szkołach słowa wydawały plon w młodych sercach pełnych pytań, wątpliwości, zasłuchania, kryzysu sensu i głodu prawdy?

Na początku było Słowo, wszystko przez nie się stało (por. J 1,1-3). Z obfitości serca mówią usta (Mt 12, 34). Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,37). Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich … (Mt 12, 36-37)