Homilie i listy pasterskie na temat adoracji
Fragment homilii arcybiskupa poznańskiego Stanisława Gądeckiego
wygłoszonej podczas Mszy św. odpustowej z poświęceniem nowej kaplicy Wieczystej Adoracji (Poznań, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego - 19.04.2009):
W czasie Jubileuszu Roku 2000 sługa Boży Jan Paweł II ogłosił, że niedziela po Wielkanocy, zwana Niedzielą in Albis, będzie w całym Kościele nazywana także Niedzielą Miłosierdzia Bożego. Zdawał on sobie sprawę z tego, że nie wszystkie sprawy, nie wszystkie konflikty, nie wszystkie krzywdy da się wyrównać przy pomocy sprawiedliwości. Jest bezmiar zła i krzywd, które są nie do wyrównania; bezmiar, który może zostać wyrównany jedynie przez miłosierdzie Boga i miłosierdzie człowieka. [...]
Tego miłosierdzia możemy się uczyć bezpośrednio od naszego Zbawiciela na adoracji w święconej dzisiaj nowej kaplicy Wieczystej Adoracji w tutejszym sanktuarium. Adoracja nie jest niczym innym jak tylko rozwinięciem celebracji eucharystycznej, która sama w sobie jest największym aktem adoracji Kościoła; akt adoracji poza Mszą św. przedłuża i intensyfikuje to, co się dokonało podczas samej celebracji liturgicznej. To w niej mnożą się owoce komunii z Ciałem i Krwią Pana. W tym osobistym spotkaniu z Panem dojrzewa także posłannictwo społeczne, zawarte w Eucharystii, które ma na celu przełamanie barier nie tylko między Bogiem a nami, ale także i przede wszystkim barier odgradzających nas od siebie nawzajem. Dzień po dniu, w samotności i ciszy, w świecie zmęczonym cierpieniem, twarzą w twarz z Chrystusem, uczmy się tam miłosierdzia. [...]
Całą homilię można przeczytać na stronie Archidiecezji poznańskiej
Fragment listu arcybiskupa częstochowskiego Stanisława Nowaka
do wiernych Działoszyna i okolic o Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu
w kościele św. Marii Magdaleny w Działoszynie
Nie tak dawno Ojciec Święty Benedykt XVI w czasie audiencji środowej nazwał nasze czasy „wiosną eucharystyczną”. Rzeczywiście, w dzisiejszym, choć zlaicyzowanym świecie, rośnie świadomość ogromnej roli, jaką odgrywa Eucharystia. Chodzi najpierw o Ofiarę Mszy świętej niedzielnej, o niepojętej łasce naszego zjednoczenia sakramentalnego z umiłowanym nade wszystko Bogiem w Komunii świętej, też o adorację eucharystyczną. Rośnie liczba kościołów z wieczystą adoracją. Żeby bowiem Msza święta i Komunia święta były skuteczne i godnie przeżywane, konieczne jest praktykowanie adoracji Najświętszego Sakramentu. Osiągamy to przez nawiedzanie naszych kościołów, szukanie sercem i miłosnym wejrzeniem tabernakulum, które oznacza wieczna lampka, a zwłaszcza adoracja świętej Hostii. W Hostię świętą trzeba się nam wpatrywać z wiarą, nadzieją i miłością. Trwając na adoracji Hostii świętej w monstrancji, znajdujemy dar miłości Boga, stajemy w duchu wobec Męki i Krzyża Jezusowego i przyjmujemy od Niego Jego chwalebne zmartwychwstanie. Wtedy Jezus przyciąga nas do siebie przez tajemnicę swej miłości, aby nas przemieniać tak, jak za pośrednictwem posługi kapłanów przemienia On chleb i wino w swoje rzeczywiste Ciało i Krew.
Czy to możliwe, żeby Bóg prawdziwie, realnie i rzeczywiście wśród nas przebywał? – pytamy może. Odpowiedź znajdziemy w słowach Jezusa, że „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Bóg jest Miłością, a dla Niego żyć, to miłować życiem trzech osób boskich, miłować i nas, których stworzył na obraz i podobieństwo swoje i usynowił w jedynym swoim Synu, Jezusie Chrystusie. W czasie Ostatniej Wieczerzy, gdy zaczęła się już męka prowadząca przez odkupieńczą śmierć do zmartwychwstania, Bóg-Jezus rozdał siebie uczniom a przez nich całemu światu. Ten boski gest jest gestem ostatecznym, sięgającym wieczności i przez to nieodwracalnym. Słowo Ojca – Syn Boży, które stało się Ciałem, jest przez Boga Ojca w sposób ostateczny nam dane, rozdzielane i nigdy nie zostanie zabrane z powrotem. „Ani zmartwychwstanie, <>, powrót do Ojca, nie są ruchami w kierunku przeciwnym do Wcielenia, Męki, Eucharystii”– uczy wielki teolog (Hans Urs von Balthasar). Rzeczywistość Ciała i Krwi Chrystusa jest nam w Eucharystii dana tak bardzo, że możemy mówić: „On tam rzeczywiście jest, jako Bóg i jako człowiek”. „Rozpuszczanie jakby ziemskiej substancji Jezusa w substancję eucharystyczną jest nam dane nieodwracalnie i nie tylko trwa do końca świata, ale ten świat przemienia boską miłością”. „Oto wielka tajemnica wiary” – ogłasza to kapłan w czasie Mszy świętej. „Jezu jesteś niepojęcie w Przenajświętszym Sakramencie” – śpiewali nasi ojcowie. Rozum ludzki ustaje w dociekaniu tej prawdy, ale świat przyjmując tajemnice Boga, tak do końca z nami obecnego, osiąga największe tu na ziemi szczęście. Pojmuje też wiarą jak wielki jest człowiek, jak bardzo Bóg go umiłował.
Bóg stał się ofiarą za nas, pokarmem i miłosną obecnością z nami. Uwierzmy do końca, Umiłowani, w ten wielki sakrament. Wyrazem tego niech będzie nie tylko wierność Mszy świętej niedzielnej i świątecznej, częste przyjmowanie Komunii świętej, ale także adorowanie Jezusa, którego okazujemy w Hostii świętej przez cały dzień w wieczystej adoracji. Brak słów, żeby dość zachęcać do częstej modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Przychodźcie rodzinami i prywatnie. Niech każdego tygodnia ktoś z rodziny choć godzinę, pół godziny lub kwadrans pobędzie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zapisujcie się do księgi adoracyjnej, aby nie było takiej chwili, w której Chrystus wystawiony w monstrancji byłby opuszczony. Stawajcie się członkami Bractwa Eucharystycznego, jak to jest w wielu parafiach archidiecezji. Zachęcam dzieci i młodzież do nawiedzania świątyni. Proszę ludzi z okolic Działoszyna, by przy załatwianiu różnych spraw w mieście wstępowali do tego eucharystycznego sanktuarium. Proszę kapłanów, by częściej służyli w czasie adoracji słuchaniem spowiedzi świętej.
Więcej na stronie parafii: http://www.mariamagdalena.parafia.info.pl/?p=main&what=69
Fragment homilii arcybiskupa poznańskiego Stanisława Gądeckiego
wygłoszonej podczas Mszy św. z poświęceniem nowej kaplicy Wieczystej Adoracji (Wolsztyn, Fara NMP - 15.08.2010)
KRZEW GOREJĄCY
Aby lepiej uzmysłowić sobie to, czym właściwie jest adoracja, odwołajmy się do biblijnego opowiadania „o krzaku gorejącym". Jest to scena objawienia się Boga a jednocześnie opowieść o powołaniu i posłannictwie Mojżesza; jeden z najważniejszych momentów wyjścia Izraelitów z Egiptu; z niewoli na wolność. Wprawdzie w sensie ścisłym dotyczy ona jednego, wyjątkowego człowieka, „mesjasza" Izraela, jakim był Mojżesz, ale w sensie przenośnym może odnosić się do każdego z nas, którzy otrzymaliśmy wraz ze Chrztem Świętym, zadanie królewskie, kapłańskie i prorocze Ludu Bożego.
a. W tej starotestamentalnej scenie Pan Bóg zwierza się Mojżeszowi, a Mojżesz odkrywa tajemnicze i niewypowiedziane Imię Boga oraz boże względem siebie zamiary.
Tekst opisujący to wydarzenie brzmi następująco: „Gdy Mojżesz pasał owce swego teścia, Jetry, kapłana Madianitów, zaprowadził [pewnego razu] owce w głąb pustyni i przyszedł do góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. [Mojżesz] widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: «Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala?». Gdy zaś Pan ujrzał, że [Mojżesz] podchodził, żeby się przyjrzeć, zawołał niego ze środka krzewu: «Mojżeszu, Mojżeszu!» On zaś odpowiedział: «Oto jestem». Rzekł mu [Bóg]: «Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą». Powiedział jeszcze Pan: «Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba». Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga" (Wj 3,1-6).
b. Ta krótka scena uczy najpierw tego, że Pan Bóg oczekuje nas „na pustkowiu", czyli na osobności, w milczeniu, gdzie człowiek może bardziej się skoncentrować, gdzie ułatwiony jest proces interioryzacji, gdzie można głębiej wejść w samego siebie, może słuchać sercem, łatwiej odkryć własne zadanie życiowe. Od doświadczenia pustyni rozpoczynał swoje przygotowanie do publicznej działalności nie tylko Mojżesz, ale i Jan Chrzciciel a nawet sam Chrystus. Zdarzało się, że czasami cały naród musiał zostać wyprowadzony na pustynię, by zrozumieć wolę Pana, aby odkryć Jego miłość („Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca" - Oz 2,16).
Zazwyczaj w zabieganiu codziennością, gdy terminy gonią jeden za drugim, gdy idę od jednego zajęcia do drugiego, starając się sprostać własnym obowiązkom, trudno jest spotkać Pana Boga. A jednak Mojżesz - właśnie pośród codziennych zajęć, „gdy Mojżesz pasał owce" - być może dlatego, że czynność ta była związana z czekaniem, rozmyślaniem, wyciszeniem - przeżył on swoje głębokie, mistyczne doświadczenie spotkania z Bogiem.
„Cierń płonął ogniem, a nie spłonął od niego". Miejscem tego spotkania staje się zwykły krzew (hebrajskie seneh; greckie: ho batos; łacińskie: rubus; dla jednych jujuba, czyli chiński daktyl, dla innych akacja, henna, moszenki, albo jeżyna), najbardziej skromny i pospolity krzew, który zaczyna płonąć. Ów ogień jest zapowiedzią innego ognia, który będzie płonął nieustannie - dzień i noc - na ołtarzu całopaleń w świątyni jerozolimskiej („Ogień na ołtarzu będzie stale płonąć - nigdy nie będzie wygasać. Na nim kapłan każdego poranka zapali drwa, na nim ułoży ofiarę całopalną, na nim zamieni w dym tłuszcz ofiar biesiadnych. Ogień nieustanny będzie płonąć na ołtarzu - nigdy nie będzie wygasać!" - Ignis est iste perpetuus powie Wulgata w Kpł 6,6). Uwagę Mojżesza przykuwa to, że krzew nie ulega spaleniu. Naprowadza go to nie tyle na teoretyczny fakt istnienia Boga, ile raczej na Jego konkretną obecność w świecie; na możność jego działania tu i teraz. Na możliwość spowodowania cudu. Płonący ogień symbolizuje naturę Boga, do którego nie można się zbliżyć, nie ryzykując utraty własnego życia („Bo Pan, Bóg wasz, jest ogniem trawiącym" - Pwt 4,24; „Kto jest blisko Mnie, jest blisko ognia, a kto jest daleko ode Mnie, jest daleki od królestwa" - stwierdzi „Ewangelia Tomasza"). Spotkanie z Bogiem może być tak niebezpieczne jak igranie z ogniem. Jak ciernie nie są w stanie oprzeć się działaniu ognia, tak też natura ludzka nie jest w stanie znieść boskości.
Bóg objawił się Mojżeszowi jako anioł, jako posłaniec Pański [Zagnugael - anioł Tory, Nauczyciel Mojżesza - wg Targumu Jonatana], bo objawienia samego Boga Mojżesz nie byłby w stanie przeżyć: „żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu" (Wj 33,20). Widzenie anioła natomiast pozwala mu zachować życie, podobnie jak zachowała je niewolnica Hagar, kiedy ujrzała anioła („Anioł Pański znalazł Hagar na pustyni u źródła przy drodze wiodącej do Szur[...] Hagar nazwała Pana przemawiającego do niej ‘Tyś Bóg widzialny', bo mówiła: ‘Wszak tu widziałam Widzącego mnie, a jestem żywa' " - Rdz 16, 7.13). Aby nie spoufalać się zbytnio z Wszechmogącym, Biblia w nadmiarze rewerencji nazywa go czasami „aniołem Pańskim".
Chociaż Bóg wychodzi pierwszy z inicjatywą („Gdy zaś Pan ujrzał, że [Mojżesz] podchodził, żeby się przyjrzeć, zawołałniego ze środka krzewu"), to jednak człowiek nie może pozostać bierny wobec tej inicjatywy. Bóg oczekuje od człowieka jakiegoś minimum zainteresowania i Mojżesz okazał takie zainteresowanie, zbliżając się do krzewu zaintrygowany niezwykłością dostrzeżonego zjawiska („Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala?"). W ten sposób pouczył nas, że nasze spotkanie z Bogiem zazwyczaj rozpoczyna się od zdumienia.
W samym środku dnia woła Bóg po imieniu: «Mojżeszu, Mojżeszu!» On zaś odpowiedział: «Oto jestem». W ten sposób okazuje się, że Bóg nie objawia się wyłącznie ludzkiemu rozumowi. Mojżesz odpowiada całą swoją osobą na wewnętrzny głos Wzywającego, dzięki czemu uzmysławia nam, że adoracja w gruncie rzeczy nie jest niczym innym jak spotkaniem stworzenie ze swoim Stwórcą. Objawienie Boże dotyka całej naszej osobowości: „Oto jestem". Droga, jaką trzeba do tego dojść nie jest zwykłą fizyczną drogą, ale drogą wewnętrzną. Człowiek - krok po kroku - zbliża się wewnętrznie do Boga, zaczyna Go rozpoznawać, staje się Jego przyjacielem. Pogłębia związek, który został zapoczątkowany przez nasz wolny wybór. Nie rozpoznawszy jeszcze do końca naszego Rozmówcy odpowiadamy: „Oto jestem".
Dzięki temu poznajemy, że adoracja to odwieczny dialog, jaki Bóg prowadzi z człowiekiem a człowiek z Bogiem; od upadku Adama aż do jego podźwignięcia, od bolesnego wołania Boga Ojca do pierwszego człowieka: „Gdzie jesteś?" (Rdz 3, 9) po odpowiedź Syna, który woła: „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją, Boże" (Hbr 10, 5-7). To chwila, podczas której: „Uczeń staje wobec Boskiego Mistrza. Chory spotyka Lekarza dusz. Ubogi zwraca się o pomoc do Bogatego. Spragniony pije z przeobfitego Źródła. Słaby staje przed Bogiem Wszechmogącym. Kuszony szuka pewnego Schronienia. Ślepy szuka Światła. Przyjaciel idzie do prawdziwego Przyjaciela. Zagubiona owca zostaje znaleziona przez Boskiego Pasterza. Zbłąkane serce znajduje Drogę. Głupi odnajduje Mądrość. 'Nic' znajduje 'Wszystko'. Zrozpaczony odnajduje Pocieszyciela". Kto zbliża się do tabernakulum zagubiony, niezdecydowany z powodu trudności, także materialnych, ten odchodzi oświecony, umocniony, świadomy tego, co może i co powinien czynić.
„Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest miejscem świętym". O ile sandały na nogach są znakiem gotowości do drogi („Przepasz się i włóż sandały! - powiedział mu anioł. A gdy to zrobił, rzekł do niego: Narzuć płaszcz i chodź za mną!" - Dz 12,8), to ich zdejmowanie oznacza zatrzymanie się, postój, odpoczynek. Chodź tu i zajmij miejsce; pozostań ze Mną. Poza tym, obecność sandałów na nogach wskazywała też na to, że mamy do czynienia z człowiekiem wolnym a nie z niewolnikiem („Lecz ojciec rzekł do swoich sług:[...] dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi" - Łk 15,22). Kto zbliża się do miejsca świętego, ten winien okazać mu szacunek i pokorę (Iz 57,15). Taki gest szacunku zostanie powtórzony przez Jozuego, następcę Mojżesza: „Gdy Jozue przebywał blisko Jerycha, podniósł oczy i ujrzał przed sobą męża z mieczem dobytym w ręku. Jozue podszedł do niego i rzekł: «Czy jesteś po naszej stronie, czy też po stronie naszych wrogów?» A on odpowiedział: «Nie, gdyż jestem wodzem zastępów Pańskich i właśnie przybyłem». Wtedy Jozue upadł twarzą na ziemię, oddał mu pokłon i rzekł do niego: «Co rozkazuje mój pan swemu słudze?» Na to rzekł wódz zastępów Pańskich do Jozuego: «Zdejmij obuwie z nóg twoich, albowiem miejsce, na którym stoisz, jest święte». I Jozue tak uczynił" (Joz 5,13-15).
Pan Bóg uświęca miejsce swojego objawienia (por. Rdz 28,13-17). Takim „Miejscem" była świątynia jerozolimska („Czemu bezbożni wtargnęli w Twoje święte miejsce, wrogowie nasi podeptali Twoją świątynię?" - Iz 63,18; „w tym Bogu nadzieję pokładamy, że niedługo nad nami się zmiłuje i że zgromadzi nas na święte miejsce z całej ziemi, która jest pod niebem. Uwolnił nas bowiem z wielkich nieszczęść i oczyścił miejsce [święte]" - 2Mch 2,18). Miejsca świętego nie może dotknąć nic, co jest nieczyste („Oznacz ludowi granice dokoła góry i powiedz mu: Strzeżcie się wstępować na górę i dotykać jej podnóża, gdyż kto by się dotknął góry, będzie ukarany śmiercią. Nie dotknie go ręka, lecz winien być ukamienowany lub przebity strzałą. Człowiek ani bydlę nie może być zachowane przy życiu" - Wj 19,12-13; por. Lb 4,15; 8,19). „Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest miejscem świętym" to nic innego jak zasada obowiązująca każdego Izraelitę wchodzącego kiedyś do świątyni jerozolimskiej - zwanej Hamakom tj. Miejsce - gdzie najpierw trzeba było zdjąć sandały, następnie obmyć stopy, a dopiero potem wejść na święte dziedzińce. Zdejmując sandały Mojżesz uczy nas, że poczucie sacrum, czyli odczucie świętości miejsca, jest znakiem autentycznej religijności (por. „A gdy Jakub zbudził się ze snu, pomyślał: ‘Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem'. I zdjęty trwogą rzekł: ‘O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba!'" - Rdz 33,16-17 ). Dzisiaj nierzadko jesteśmy świadkami takiego zachowania ludzi w kościele, które dowodzi kompletnego braku poczucia sacrum, czyli zaniku autentycznej religijności, a przecież Pan Bóg nie staje się moim Bogiem dopiero wtedy, kiedy Go mogę poklepać po plecach.
„Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga". Podobnie jak aniołowie dookoła tronu Bożego, Mojżesz zasłonił swoją twarz, gdyż nikt nie może dostrzec Niewidzialnego. Nie chodzi tutaj o zwykły strach, ale o uznanie wielkości i świętości Boga, które prowadzi do wiary. Podobnie zachowa się później prorok Eliasz („Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty" - 1Krl 19,12-14). Adoracja zaczyna się od „zasłonięcia twarzy", czyli od przyjęcia postawy bojaźni człowieka, który uznaje się właśnie za stworzenie stające w obliczu Stwórcy. Dzięki „zasłonie" adoracja chroni nas przed rozbiciem wewnętrznym oraz integruje ludzkie życie. Chroni przed bałwochwalstwem, czyli wypaczeniem wrodzonego zmysłu religijnego; przed odnoszeniem „niezniszczalnego pojęcia Boga do wszystkiego, tylko nie do Boga" (por. Orygenes, Contra Celsum, 2, 40). Adoracja jest pełnym czci milczeniem przed Bogiem, który jest „zawsze większy" (św. Augustyn, Enarratio in Psalmos, 62, 16). A jednak, dla chrześcijanina ta zasłona w pewnym momencie sama opada, jak pisze św. Paweł: „A kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada. [...] My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu" (2 Kor 3, 16-18).
Bóg przedstawia się Mojżeszowi: „Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba". Dzięki temu poznajemy, że nie jest On Bogiem filozofów ani idei, ale jest Bogiem historii; Bogiem konkretnych ludzi; otwartym na patriarchów, kochający również nas.
Na «Oto jestem» Mojżesza, Bóg odpowiada: „Jestem, który jestem" (Wj 3,14). Imię to można interpretować na 3 sposoby nawzajem się uzupełniające:
„Jestem tym, który istnieje", czyli Bóg jest bytem, w sensie egzystencjalnym (tak interpretuje to LXX ego eimi ho on i teologia chrześcijańska).
„Jestem tym, który jest", tzn. Bóg nie jest ani tym, ani tamtym, On jest Jedyny, Nieporównywalny, całkowicie Inny; przekracza nasze możliwości pojmowania. Wszystkie nasze wysiłki zrozumienia Go, nasze pojęcia i obrazy zmierzające do uchwycenia Jego natury są zbyt małe i niewystarczające (taką drogą interpretacji podąża mistyka apofatyczna, albo via negationis). Tak rozumiane imię boże pozostaje dla nas w dalszym ciągu tajemnicą (Rdz 32,30; J 13,18).
„Jestem tym, który działa, tworzy życie, jest stworzycielem, opatrznością, Bogiem przymierza („dlatego lud mój pozna moje imię, zrozumie w ów dzień, że Ja jestem Tym, który mówi: Otom Ja!" - Iz 52,6). On daje życie, jest życia „początkiem": „A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa ‘O krzaku', gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją»" (Łk 20,37-38). Pewną odmianą tej interpretacji stanowi odczytanie Imienia jako: Jestem, który będę. Jestem takim, jakiego Mnie poznacie po moim działaniu na waszą korzyść („Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich" - J 8,24).
Będąc niezgłębioną tajemnicą, Bóg z własnej woli odkrywa przed nami swoją tożsamość. Przedstawiając się, daje tym samym definicję samego siebie; klucz do relacji z sobą. Rupert z Deutz zwraca naszą uwagę na to, iż w tej scenie krzaku gorejącego Bóg określa się dwoma różnymi imionami („Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba" oraz „Jestem, który jestem"). Pierwsze imię („Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba") - według niego - określa łaskę; Bóg pragnie uczcić wiarę patriarchów poszukujących nieba (Hbr 11) i chce się nazwać „ich Bogiem". Drugie imię („Jestem, który jestem") określa z kolei naturę Boga.
Nie jest to jedyne imię Boga, jakie możemy znaleźć w Biblii. W Starym Testamencie znajdziemy przynajmniej 70 imion Boga (por. Pardes Lauder, t. 4, 117-119) [...]
„Idź przeto teraz, oto posyłam cię do faraona, i wyprowadź mój lud, Izraelitów, z Egiptu»" (Wj 3, 7.10). Mojżesz, rozpoznawszy swojego Boga, usłyszy, że jest wezwany do spełnienia trudnego i wymagającego zadania; do wyprowadzenia Izraelitów z niewoli egipskiej. To zadanie nie zostanie nigdy dokończone. Nawet jeśli wypełnił je Chrystus, dla chrześcijanina pozostaje ono codziennym wyzwaniem.
„Ja będę z tobą". Misja, jaką otrzymujemy od Boga przekracza nasze ludzkie możliwości, dlatego potrzebna jest nam pewność, że w trakcie realizacji tej misji nie pozostaniemy zdani tylko na własne siły. Jak widziałeś krzew, który płonął, ale się nie spalił, tak i ty - wypełniając swoją misję - płonąc, nie zginiesz. Podobnie jak Mojżesz znosząc codzienne przeciwności. „Ja zawsze będę z tobą". Powie autor Dziejów Apostolskich: „Tego właśnie Mojżesza, [...] Bóg wysłał jako wodza i wybawcę pod opieką anioła, który się mu ukazał w krzaku" (Dz 7,35).
Całą homilię można przeczytać na stronie Archidiecezji poznańskiej
Fragment homilii biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca
wygłoszonej podczas Mszy św. z poświęceniem nowej kaplicy Wieczystej Adoracji w kościele ss. Służebniczek (Dębica, kościół pw. Ducha Świętego - 6.10.2003)