Refleksje o adoracji

 

Refleksje o adoracji

 

W naszej parafii w każdy piątek po wieczornej Mszy św. jest adoracja.  Dla jednych jest to rozmowa z Panem o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, dla innych odpoczynek po ciężkim tygodniu. Nie jest ważna nasza nieudolna forma, bo wszyscy uczymy się adorować. Ważne jest tylko pragnienie spotkania się z Żywym Bogiem – z tego czerpiemy siłę, aby bez lęku iść dalej. Szczególnie piękne jest zakończenie nabożeństwa, kiedy Ksiądz Sebastian przechodzi z Najświętszym Sakramentem przez Kościół i błogosławi po kolei każdą ławkę, niemal każdego z osobna. Dla wielu osób jest to ogromne przeżycie – Jezus przychodzi bardzo blisko. Jeżeli tęsknisz za takim właśnie – bliskim i prawdziwym Bogiem – to te adoracje są dla ciebie! Jeżeli uważasz, że byłeś już na Mszy świętej i nie trzeba przesadzać, bo przecież nie jesteś świętoszkiem – to te adoracje są dla ciebie! Może obawiasz się, że będzie zbyt pobożnie i nie zostanie czasu na modlitwę w ciszy? A może odwrotnie – nie wiesz co robić w ciszy? Jakiekolwiek byłyby twoje obawy – spróbuj „zmarnować” trochę czasu dla Pana. Uwierz, tak jak ja kiedyś! Jeżeli chcesz coś zmienić w sobie, w rodzinie, w pracy – zacznij od adoracji!

Na każdej adoracji przynosimy na „noszach modlitwy” naszych bliskich, tych, którzy prosili nas o modlitwę i tych, którzy odsunęli się od Kościoła. Wierzymy, że tak jak Jezus dwa tysiące lat temu uzdrowił paralityka, którego inni przynieśli na noszach – tak i dzisiaj uleczy tych, których my Mu „przynosimy”. On jest na adoracji tak samo prawdziwy i obecny jak wtedy, kiedy, chodząc po ziemi, uzdrawiał i uwalniał od złego… Jezus nie szukał towarzystwa uczonych i wielkich tego świata, ale otaczał się celnikami, grzesznikami i nierządnicami. Tak samo i teraz – nie przychodzi do tego, co poukładane, ale do tego, co „potłuczone”. Najcięższy grzech nie jest przeszkodą do spotkania się z Nim! On jest najbliżej tych, którzy oddają Mu najtrudniejsze momenty, chwile, a może i całe lata życia. To są te rozdziały, które skrywasz głęboko i których strzeżesz jak strażnik w więzieniu zbolałej duszy. To rozdziały, których się wstydzisz i boisz się otwierać, a przez to jesteś zamknięty na Boga i ludzi czasem przez długie lata. To rozdziały upokorzeń, cierpień i niemocy...

Oby nigdy twoje zranienia i poczucie niegodności nie było blokadą do Niego. Nie bój się przyjść na adorację i wykrzyczeć Mu swój ból. Jeżeli na modlitwie chcesz być autentyczny, nie uciekaj od swoich emocji. Nie obawiaj się rozproszeń i tego, że twoje myśli się plączą. Wszystko to uczyń tematem modlitwy, bo to wszystko jest twoje! Stawaj przed Nim taki, jaki jesteś, nawet z grzesznymi myślami! Rozmawiaj z Nim o tym i pytaj, jak masz sobie poradzić ze swoją słabością! Powiedz o wyzwaniach, których się boisz, o osobach, od których uciekasz. Nie bój się prosić o wszystko, aby przez małość swojej modlitwy nie stawiać granicy Bogu, który chce nam dać wszystko.

Na koniec nie sposób powiedzieć parę słów o adoracji w milczeniu, o „świętej ciszy”. Jest to najpiękniejsza modlitwa – kiedy myślimy o Nim, a nie o sobie, kiedy pragniemy dla siebie tego, czego On pragnie dla nas. Dla niektórych to się dzieje samo – łatwo jednoczą się z Panem, ale dla większości stanowi to jednak problem, ponieważ na adoracji nic się nie dzieje, a nam nic nie przychodzi do głowy. Jeżeli ofiarowujesz Bogu ten czas i nie skupiasz się na sobie – wtedy będzie to piękna modlitwa obecności. To bycie z Panem nie dla siebie, ale „marnowanie” czasu dla Przyjaciela. Ty patrzysz na Niego, a On patrzy na ciebie. Bóg może twoją ofiarę wykorzystać jako modlitwę w jakiejś intencji, według swojej woli.

Umiłowanie adoracji Najświętszego Sakramentu jest szczególnym darem. Pozostaje nam tylko prosić o ten dar dla siebie, dla naszych bliskich, dla naszych kapłanów i dla parafii.

W konstytucjach jednego ze zgromadzeń zakonnych jest taki zapis: „Modlitwa to zażyła rozmowa z Bogiem, omawianie z Nim wszystkich swoich spraw, bez względu na to, czy są one wzniosłe czy przyziemne, niebieskie czy ziemskie, czy dotyczą duszy czy ciała, czy są wielkie czy małe, czy są głupie czy jeszcze głupsze, to jest otwarcie Mu swego serca i całkowite wylanie siebie przed Nim, nie zostawiając nic w ukryciu. To mówienie Mu o swojej pracy, swoich grzechach, swoich pragnieniach i całej reszcie, mówienie Mu o wszystkim, co masz w sobie – a wtedy odpoczniesz przy Nim, jak przyjaciel w obecności Przyjaciela”.

Spotykając się co tydzień w piątki – uczmy się coraz bardziej adorować naszego Pana i Boga, uczmy się przedłużać adorację na całe życie. Dlatego serdecznie wszystkich do tego zapraszam.      

 

Maria Owsiak