Na święto Podwyższenia Krzyża Świętego

 

Tegoroczne święto św. Teresy Benedykty od Krzyża, skłoniło mnie do przeczytania jej krótkich rozważań na temat krzyża. Te z kolei były podpowiedzią i natchnieniem do napisania poniższej medytacji na święto Podwyższenia Krzyża Świętego.

 

Dla chrześcijanina krzyż nie jest już znakiem cierpienia, ale Miłości; nie jest też znakiem przegranej, bankructwa, ale Zwycięstwa, bo Jezus Chrystus zmartwychwstając, pokonał śmierć, grzech, szatana. Odtąd krzyż jest wywyższony, chwalebny… Jezusa, ale i mój, gdy zechcę złączyć go z Jego.

Myśląc o wydarzeniu, jakim jest krzyż, przychodzą mi na myśl trzy sceny. Pierwszą opisuje autor Księgi Liczb: „Od góry Hor szli w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny».  Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła.  Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu».  Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu” (Lb 21,4-9).

Wąż z miedzi, wywyższony na palu okazał się dla Izraelitów znakiem ocalenia. Ten, kto patrzył na niego, zostawał uratowany od śmierci; nie magia, ale wiara w Boże słowo i zaufanie Mojżeszowi tego dokonały.

To wydarzenie kieruje moje myśli ku Golgocie, gdzie na krzyżu umierał Jezus. Ewangelista Łukasz zapisał krótko: A lud stał i patrzył” (Łk 23,35a); jednocześnie szydzono z Niego, przeklinano, lżono, podawano Mu do picia ocet; nie rozpoznano w Nim Zbawiciela od „śmiertelnych ukąszeń” grzechu. Druga scena pokazuje lud, który wprawdzie patrzy na wywyższonego, w miejsce węża, Jezusa, ale z pogardą, nie rozumiejąc, że w tym momencie dokonuje się jego odkupienie.

Inaczej patrzyła Maryja. I to nie tylko dlatego, że umierał Jej Syn; Ona widziała w Nim i Syna Boga. Może przypominała sobie i rozważała, po raz kolejny, słowa Symeona:  «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą, A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu» (Łk 2,34b-35).

Wreszcie trzeci obraz; Wielki Piątek 2005 roku; ostatnia Droga Krzyżowa w życiu papieża Jana Pawła II. Cały świat mógł zobaczyć Ojca Świętego obejmującego krzyż; On nie tylko patrzył z miłością na Ukrzyżowanego, ale był przytulony do Niego. Swój krzyż starości, choroby złączył z krzyżem swego Mistrza, Boga; adorował Go.

A ja, jak patrzę na krzyż?