Eucharystia chlebem powszednim

 

Eucharystia chlebem powszednim
Część 1

 

„Jam jest chleb Żywota, który zstąpił z nieba” – „Ciało moje prawdziwie jest pokarmem” – „Kto pożywa Ciała mego, ma żywot wieczny”.

Jezu! Tyle już razy słyszałem te słowa w ciągu swojego życia, począwszy od lat najmłodszych, a skończywszy na bieżącej chwili. Czy jednak dostatecznie zdaję sobie sprawę z tego, jaka treść kryje się w nich? Co one zwiastują mojemu życiu? Jaki jest wpływ ich na rzeczywistość mojego życia?

Wpatrzony w Eucharystię – ów Pokarm – Chleb mnie dany, będący zarazem Bogiem – pojmuję nagle związek, jaki zachodzi między chlebem pożądanym przeze mnie codziennym i koniecznym pokarmem dla ciała, a Bogiem – moim codziennym i koniecznym pokarmem dla duszy  Głód chleba jest jednym z najistotniejszych i nieraz najtrudniejszych doświadczeń mego życia; wypełnia on moje życie od wczesnego rana do późnego wieczora; wypowiada się w każdej mojej pracy. Pragnieniem chleba trawione jest moje serce. W tej chwili zdobywam chleb i sycę się nim, aby za chwilę odczuwać jeszcze większy głód chleba i żyć oraz pracować dla zdobycia go.

Oto treść mojego szarego życia codziennego – treść, którą mógłbym zamknąć w następujących po sobie bez przerwy przeżyciach: głód chleba i sytość chlebem, które uspokoją się dopiero w chwili śmierci.

Jezu! Tyś powiedział, że Twoje Ciało – Ty Sam jesteś dla mnie Chlebem Żywota wiecznego – Pokarmem mojej duszy.  To znaczy, że rola i znaczenie Ciebie, dającego się mi pod postacią Chleba, są identyczne dla mojej duszy, jak rola i znaczenie zwykłego chleba dla mojego ciała.
To znaczy, że Chleb Żywota, którym Ty jesteś, ma być treścią takich samych doświadczeń mojego życia, jak zwykły chleb, o który tyle zabiega się, nie szczędząc dla zdobycia go swoich wysiłków i trudów, potu i łez, a nawet nie wahając się ryzykować swoje życie, gdy głód poczyna mi „skręcać kiszki”.
To znaczy, że głód Ciebie winien wypełniać moje życie od wczesnego rana aż do późnego wieczora i wypowiadać się w każdej mojej czynności; To znaczy, że moje serce winno być trawione nieustannie pragnieniem Ciebie.
Wszystko tak, jak ze zwykłym chlebem.

Winienem więc czynić wszystko to, aby zdobyć Cię, nasycić się Tobą, a w następnej zaraz chwili odczuwać jeszcze dotkliwszy głód Ciebie – głód, który nakaże mi zdobywać Ciebie z tym większą gorliwością i świętą zapamiętałością.

Po prostu moje życie duszy winno zamknąć się w dwóch ustawicznie następujących po sobie przeżyciach: głód Ciebie i sytość Tobą, które na ziemi nigdy nie zostaną w pełni zaspokojone, ale będą tylko podsycane przez Ciebie pod postaciami Chleba Eucharystycznego, aby uspokoić się dopiero w chwili, gdy dusza moja na wieki spocznie w Tobie!

Czy tak jest?

Panie! Ty najlepiej wiesz o tym, bo znasz moje serce i czytasz w nim jak w otwartej księdze.
Oto nieraz łudzę się tylko, że karmię się Tobą, gdy klęczę przed Tobą, utajonym pod postacią Chleba Eucharystycznego, czy nawet gdy przyjmuję Cię pod tą postacią, ale tylko ustami. W tych to chwilach nie umiałem zdobyć się na przeżywanie pożądania całkowitego zjednoczenia się z Tobą. A przecież moje Komunie św. duchowne i eucharystyczne powinny być pełne tego!

Dlaczego tak jest?

Z pokorą i skruchą wyznaję przed Tobą, że sam lekkomyślnie doprowadziłem do tego, iż moja dusza wygląda dzisiaj jak zasuszone i wygłodzone ciało, które było pozbawione przez długi czas najistotniejszego pokarmu: chleba! To moja wina! Bardzo wielka wina!
W chwili bowiem, kiedy odzywał się we mnie głód Ciebie: nie czyniłem prawie nic, aby posilić się Chlebem Żywota – posilić się Tobą, ale syciłem się tylko złudnymi uczuciami w tkliwej a jałowej – bo pozbawionej Twojej obecności – dewocji, pełnej niezdrowych i sztucznych deklamacji o miłości Ciebie, które jednak nie były w stanie dać mi Ciebie;
albo też szukałem Ciebie po różnych książkach, czy rozprawach, lub nawet dyskusjach, w których przecież nie było Ciebie, boś utaił się tylko pod postacią chleba!
Dlatego po jakimś czasie rozgoryczony – jakże niesłusznie! – na Ciebie, że nie dajesz się zdobyć , ani dotknąć;
słuchałem podszeptów tych, którzy albo wątpią w Twoją obecność pod postacią Eucharystycznego Chleba, albo zwalczają ją nawet;
i trwałem przez długie okresy bez Chleba Żywota – bez Ciebie, skarżąc się, żeś mnie opuścił, a równocześnie nie czyniąc nic, aby skosztować Cię, chociaż wzywałeś mnie: „pójdźcie do mnie wszyscy”.
I tak doszło do tej sytuacji, że staję przed Tobą - Chlebem Żywota lub marzę i myślę o Eucharystii podobny do dziecka, które głodne stoi przed sklepem z pieczywem, łyka ślinę, albo płacze z pożądania chleba, ale nie chce zdobyć się na trud wydania z zaciśniętej garści pieniędzy, za które chleb jest do zdobycia.

Tak i ja nie potrafię zdobyć się, czy też nie chcę zdobyć się na uczynienie najmniejszego wysiłku, za który mogę nabyć Ciebie, nasycić się Tobą i powoli dojść do wprawy karmienia się Tobą.
Jakaż to wielka moja zawiniona lekkomyślność, nieroztropność – po prostu głupota!

O Jezu! Spraw, aby to poznanie zdecydowanie wpłynęło na mnie i skłoniło mnie do pierwszego wysiłku w kierunku zdobycia Ciebie pod postacią Chleba;
aby to bolesne i upokarzające mnie doświadczenie zakończyło się Komunią św. – zakosztowaniem Ciebie, po którym nastąpi regularne już karmienie się Tobą, dające mi Żywot wieczny; aby ta wielka łaska zrozumienia, czym jesteś dla mojej duszy, nie pozostała we mnie próżną, ale wydawała przez resztę mojego życia właściwy sobie owoc w postaci przeżywanego i stale zaspakajanego głodu Ciebie – głodu Życia wiecznego, którym to Życiem Ty jesteś – Sam bowiem zapewniłeś mnie o tym, mówiąc: „Jam jest Życie!”