Miłość Eucharystyczna

 

Miłość eucharystyczna
Część 3

 

„Czyż serce nasze nie pałało w nas?” /Łk.24,31/

Chryste! Uczniowie z Emmaus nie poznali Ciebie, gdy szedłeś z nimi, wykładając im Pismo św. Skoro jednak przy wieczerzy łamałeś, błogosławiłeś i dawałeś im Chleb, Który był już Twoim Ciałem, spadły łuski z ich oczu. Nie trzeba było już tłumaczyć im, że żyjesz i jesteś wśród nas. Teraz sami zadawali sobie pytanie: „ Jakże to mogło być, żeśmy nie poznali Go, gdy wykładał nam Pismo św.. Jakże to się stało, że serca nasze nie pałały w nas, skoro obcowaliśmy z Samą Miłością?” – Od tej chwili życie ich poszło nowym nurtem – nurtem Twojej Miłości, czyli nurtem nieprzerwanego współżycia  z Ojcem, poznawania Prawdy, ukochania dobra i oddawania się z ciałem i duszą Bogu na każdą chwilę dnia i nocy. Po prostu Miłość stała się dla nich życiem w Tobie, z Tobą i przez Ciebie ku większej chwale Boga.

Czy nie tak samo powinno być w moim życiu? Przecież prawie codziennie uczestniczę w Łamaniu Chleba... pożywam Twoje Ciało pod postacią Chleba i słucham, jak wykładasz mi Pismo św. w drodze mego życia przez ziemię.  -  Jezu Chryste! Ty  wiesz najlepiej, jak to wygląda!

Słucham słów Twoich, odsłaniających mi Prawdę o Tobie, Który  zstąpałeś  na ziemię i w Kościele Swoim prowadzisz mnie do Ojca. Ale ja tak często słucham tego wszystkiego z krytycyzmem, nie umiejąc uczynić bodaj „coś” według nich – a może raczej nie chcę bo...niedowierzam im: bo więcej ufam sobie i materii niż Tobie. Po prostu robię wrażenie kogoś, kto chce wysłuchać tylko to, co mu w danej chwili odpowiada; kto chciałby, aby Bóg zastosował się do jego zmiennych nastrojów i pożądań oraz zaspakajał je, stwarzając mu niebo na ziemi; kto zdaje się zapominać o celu swego życia, którym jest powrót do Ojca, a nie wieczność w materialnym dobrobycie na ziemi; kto przestał się liczyć z tym, że wszystko „przeminie, ale słowa Twoje nie przeminą”, chociaż wkoło niego śmierć bez przerwy zbiera swój plon, udawadniając wprost namacalnie, że świat jest tylko szlakiem wędrowców, a nie stałym mieszkaniem.

Chryste! Ty wiesz dobrze o tym wszystkim, bo znasz tajniki serca ludzkiego! Ty wiesz , jak bardzo łudzę się, zawierzając tylko swojemu rozumowi i swoim zmysłom. Wiesz o tym wszystkim, bo znasz Prawdę... bo Sam jesteś Prawdą! Dlatego nie przestajesz głosić Prawdy o Swoim w Kościele ustami powołanych do tego kapłanów.

Ale, o Panie, Ty wiesz także o tym, że słowa te spotykają się z różnym przyjęciem, bo dusze nasze – biednych i zagubionych w krzykliwym świecie ludzi – miotane są tak często istnymi burzami wewnętrznych zmagań. Jesteśmy nieraz tak bardzo zmęczeni i bezsilni ....I wtedy pożądamy Twojej pomocy. Dlatego zwracam się do Ciebie: „Panie! Ratuj, bo giniemy!”

Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę”; „Kto pragnie niech przyjdzie do mnie i pije, a wody żywota wiecznego wytrysną z niego”; Kto pożywa Ciało moje i pije Krew moją, ten ma żywot wieczny w sobie”; „Bierzcie i jedźcie z niego wszyscy, to jest bowiem Ciało moje... to jest kielich Krwi mojej, Która za was i wielu przelewa się na odpuszczenie grzechów.”

Jezu Chryste! A więc w odpowiedzi na nasze wołanie o ratunek Ty Sam dajesz się nam i zamieszkujesz w nas, aby wprowadzić nas do żywota wiecznego – do domu Ojca! Czyż to nie jest oczywistym i realnym dowodem Twojej nieskończonej Miłości do nas? Zawierzyłem przeto Twej Miłości i karmię się Twoim Ciałem – przyjmuję Cię w siebie jako mego Pana. W Komunii św. dosłownie jednoczę się z Tobą...spotykam się z prawdziwą Miłością, A nie z jakąś sentymentalną i łzawą...spotykam się z Miłością zdecydowaną, a nie czułostkową, miękką  i chwilową. Komunia św. przeto powinna być dla mnie zapaleniem mojej duszy ogniem Miłości, powinna poszerzać moje serce, stworzona do Miłości wielkiej, czystej, całkowitej i bezinteresownej. Podczas niej bowiem zstępujesz do mnie ze Swoją Miłością, abym z Tobą razem żył i kochał, ale już na Twoją miarę i skalę!

Czy tak jest? – O Chryste Panie! Z Twoimi uczniami pytam się siebie samego: Dlaczego serce moje nie pała we mnie, gdy zstępujesz w moją duszę z ogniem Twojej Miłości?”. Przecież odchodząc od Stołu Eucharystycznego, robię wrażenie – i nawet czynię wysiłki – aby w milczeniu, adoracji  i cichej rozmowie z Tobą trwać bodaj przez kilka minut...aby skupić się w sobie i ześrodkować wszystkie władze duszy na Tobie. Dlaczego tedy nie ma we mnie pałania serca?

„Czemu jeszcze nie masz wiary? Oto jestem z Tobą!”.

Chryste! Teraz już wszystko pojmuję! To moja wina! Przecież to ja nie umiem milczeć wobec Ciebie, ani też słuchać Ciebie! Jeśli zaś zatopię twarz w dłoniach... jeśli zatkam sobie uszy...jeśli wejdę w najcichszy i najciemniejszy kąt kościoła... jeśli wyeliminuję wszystkie zewnętrzne bodźce działające na moje zmysły – to jeszcze nie jest to milczeniem ani skupieniem. Wewnątrz bowiem krzyczą i wyją wszystkie odgłosy mojego urażonego egoizmu... we mnie bowiem trwa cały zgiełk świata, a słuch mój jest nastawiony na jego odgłosy... w sobie bowiem noszę i omalże nie pielęgnuje istny huragan uczuć, nie czyniąc nic prawie, aby zapanowała we mnie cisza... abym we wnętrznym milczeniu usiadł u stóp Twoich i słuchał  słów Twoich – słów Żywota, wybierając za Marią z Betanii lepszą cząstkę. Najczęściej idę za Martą i zasypuję Cię swoimi sprawami, nie dopuszczając Cię do głosu i gasząc w sobie ogień Twojej Miłości potokiem egoistycznych słów.

Uspokoję się przeto teraz i bodaj na chwilę posłucham Ciebie. O Jezu ucisz mnie! Przecież jesteś w mnie Ty Sam! Ty ze Swoją Miłością wielką i powszechną – do wszystkich ludzi...z Miłością, w której moje doczesne sprawy schodzą na właściwe im miejsca: po sprawach  Bożych, w których trzeba mi być z Tobą...z Miłością, która Tobie każe się wydawać za ginące na wieki dusze i wzywa mnie do współpracy z Tobą nad ich ratowaniem. A ja tymczasem nieraz chciałbym od Ciebie cudu, któryby uczynił moje doczesne życie oazą szczęścia... a ja tymczasem najczęściej domagam się od Ciebie współczucia z powodu bólu głowy, zęba, czy takiej lub innej przykrości, którą nazywam tragedia, nieszczęściem, iście kosmiczną katastrofą, prosząc Cię omal nie polecając Ci ingerować w nie- oczywiście zawsze po mojej stronie- i surowo karać bliźnich, a w najlepszym wypadku załatwić od razu wszystko po mojej myśli. Chryste Panie! I potem abyś udzielił mi koniecznie tego, o co Cię proszę, spokojnie odmawiam: Ojcze nasz....bądź  Wola Twoja!”.

Tak! To jest ten powód, że Miłość Twoja nie zapala się we mnie! Przekreślam ją bowiem miłością siebie samego! -–Chryste!  Zrywam od dzisiaj z tym duchowym zakłamaniem. Chcę bowiem stanąć przed Tobą w całej prawdzie o Tobie, i o mnie – czyli w pozycji stworzenia i Bożej własności w Tobie, aby wysłuchać Bożych wymagań oraz zacząć z Tobą   p e ł n i ć Wolę Ojca....aby zaprzeć się siebie, wziąć krzyż swój na każdy dzień i naśladować Ciebie. Wtedy bowiem będę mógł szczerze mówić o milczeniu, ciszy i skupieniu – i to nie tylko w kościele, ale również w domu, na ulicy, w pracy, w przepełnionym tramwaju

, czy autobusie, we wrzaskliwej kolejce przed sklepem, w tłumie i na zabawie, przy radiu czy telewizji, na wycieczce czy meczu...dosłownie wszędzie i zawsze! – Tak uciszony bowiem i skupiony ujrzę wszystko we właściwym świetle, bo w Bożej prawdzie. Serce zaś moje – pełne Ciebie i Twojej Miłości – wzbogaci się niesłychanie i powiększy swoją pojemność kochania, bo pocznie kochać na swój sposób  – na sposób Boski!  Dopiero wtedy Ty jednoczący się ze mną w Komunii św. tak realnie i oczywiście, nadajesz mojej Miłości rozmiary i cechy Twojego działania. Twoja bowiem Miłość jest czynem, a nie mdłym i łzawym uczuciem, czy nastrojem. Wtedy dopiero moja miłość w oparciu o Ciebie  przejdzie od rozmowy i modlitwy – od słuchania nie siebie i opinii ludzkich, ale tylko Ciebie do ewangielicznego czynu...do naśladowania Ciebie!

Chryste! Już widzę swoje życie poddane prawu Twojej Miłości! Już rysują się mi przejawy pierwsze Twojej Miłości w moim życiu....Miłości prawdziwie Eucharystycznej, bo oddającej wiernie to, czym żyjesz w Eucharystii i czym karmisz mnie, dając mi Swoje Ciało na codzienny pokarm duchowy.

Oto one  PRZEBACZAĆ  WSZYSTKIM  I  ZAWSZE  - tak, jak czynisz to Ty, utajony w Eucharystii, miłując zawsze wszystkich mimo grzechów, zniewag, świętokradztw i obojętności, jaką otaczają Cię nawet Twoi wyznawcy. – UŚWIĘCAĆ  WSZYSTKICH  I  WSZYSTKO  -  przez współżycie ze wszystkimi i rozporządzanie wszystkim li tylko   według Woli  Ojca. -  JEDNOCZYĆ  ŚWIAT  Z  BOGIEM  -  przez ochotne i pełne oddania  trwanie w faktycznej jedności z Tobą, wydającym się na okup za całą ludzkość i za każdego człowieka... przez pełne i miłosnego milczenia znoszenia w duchu zadośćuczynienia za winy moje i bliźnich wszystkich cierpień i przeciwności, a zwłaszcza tych, które uśmiercają moje „ja”... przez bolesne a zarazem miłosne odczucie każdego grzechu – tak swojego, jak i bliźnich – jako Twojej Męki w mistycznych członkach i przez miłosne trwanie z Tobą i w Tobie, przelewającym za nas i dla nas Swoją Krew na naszych ołtarzach – POŚWIĘCAĆ  I WYRZEKAĆ  SIĘ  -  dosłownie wszystkiego: całego siebie z ciałem i duszą oraz tego, czym rozporządzam z dobroci i łaskawości  Ojca, aby tylko ujawniła się chwała Boża, czyli aby wszyscy w obfitości mieli  Życie Boże!  -  ODDAWAĆ  ŻYCIE SWOJE  -  przez  Ciebie i w Tobie za zbawienie swoje i bliźnich – moich braci w Tobie, a członków Twego Mistycznego Ciała.

O Panie  Jezu Chryste! Zaiste w Tobie życie moje staje się Życiem Twoim... staje się uczestnictwem w zwycięskiej Miłości...  staje się jednym, wielkim zwycięstwem Dobra, Prawdy I Życia nad wszelkim złem, kłamstwem i śmiercią! + Pragnę i pożądam takiego Życia! Dlatego ze skruchą i w wewnętrznym milczeniu błagam Cię: Weź mnie w całkowite Swe posiadanie i rządź mną Ty, Który jesteś mi Drogą, Prawdą i Żywotem!